PSR 530, organista i Ace of Base. czyli jak to się u mnie zaczęło cz.1

Łukasz Sienicki

Producent muzyczny, songwriter oraz sound designer w Smutron Sounds

1. Korzenie

Nie pochodzę z rodziny w której muzyka była jakimś super istotnym elementem codzienności. Owszem, był kasprzak, była kaseta Madonny i Boney M. Polskie Radio PR 1 grało w kuchni przez okrągły rok. Mój dom nie różnił się jednak od tysięcy innych polskich wiejskich domów znajdujących się na malowniczym, zielonym i religijnym Podlasiu. Jeśli chodzi o religijność, to ten wątek pojawi się jeszcze w mojej historii, ale o tym później.

Nie pochodzę z rodziny w której muzyka była jakimś super istotnym elementem codzienności. Owszem, był kasprzak, była kaseta Madonny i Boney M. Polskie Radio PR 1 grało w kuchni przez okrągły rok. Mój dom nie różnił się jednak od tysięcy innych polskich wiejskich domów znajdujących się na malowniczym, zielonym i religijnym Podlasiu. Jeśli chodzi o religijność, to ten wątek pojawi się jeszcze w mojej historii, ale o tym później. 

Kiedy sięgam głęboko w otchłani mojej pamięci (a jest w czym przebierać, 36 lat robi swoje) to chyba pierwszym świadomym doświadczeniem muzyki w moim życiu była fioletowa kaseta magnetofonowa z kolędami.

Miałem wtedy może 3, może 4 lata. Doskonale pamiętam jak sam włączałem sobie tę taśmę, zarówno w okresie Bożego Narodzenia, jak i w ciągu roku. Już wtedy czułem, że niektóre z kolęd podobają mi się bardziej, a inne mniej. Żywiołowo i dynamicznie wykonywana przez męski chór „Przybieżeli do Betlejem” „kręciła” mnie dużo bardziej niż np. melancholijna, balladowa „Mizerna cicha”. Rytm i puls, to było to. 

2. Mój pierwszy instrument

kursy z produkcji muzycznej tutoriale produkcja muzycznaPamiętam jak ojciec moich kuzynów mieszkających w wiosce obok, przysłał im ze Stanów keyboard Yamaha PSR 12. Prosty układ syntezatora FM generował tak niesamowite i niespotykane dla mnie dźwięki, że przez godzinę byłem wprost zahipnotyzowany. Od tamtej pory, tylko czekałem aby móc jechać do kuzynów i ponownie eksplorować ten nieznany i fascynujący świat syntetycznych brzmień. Na szczęście, uwadze moich rodziców, nie umknął fakt, że moja fascynacja muzyką, to coś poważniejszego i rok później dostałem na gwiazdkę swój własny keyboard Fujitone.

Mój pierwszy elektroniczny instrument muzyczny - Fujitone IIIB zima 1991 rok

Mój pierwszy instrument stał we wnęce pawlacza obok magnetofonu. To była moja świątynia. Włączałem sobie wtedy kasetę szwedzkiej grupy Ace of base i próbowałem grać wszystkie melodie z tamtej taśmy. Samo granie „prawej ręki” nie sprawiało mi trudności. Ja chciałem więcej. Mój keyboard oprócz 16 barw i 16 rytmów, miał również moduł prostego syntezatora. Do wyboru były takie parametry jak: vibrato, wave, envelope. Dawało mi to możliwość stworzenia własnej barwy, którą dopasowywałem do konkretnego utworu (lead z „My mind” ukręciłem 1:1).

Zabawa w „mistrza” syntezatorów trwała w najlepsze. Kiedy miałem 7 lat, rodzice zaprosili do domu znajomego organistę z parafii pw. Św Brunona w Łomży, aby ten jako fachowiec, ocenił mój „talent” i ewentualnie podpowiedział czy warto tę pasję podtrzymywać i pielęgnować. Ocena była jednoznaczna – dzieciak słyszy i to nieźle. Tak zaczęła się moja edukacja muzyczna w  ognisku muzycznym pod okiem śp. pana Mirosława Żelaznego.

3. Edukacja

Nauka trwała 6 lat. W tym czasie miałem okazję poznać nuty, nauczyć się grać wiele znanych polskich i zagranicznych przebojów. Poznałem zasady harmonii, koło kwintowe, gatunki muzyczne. Zacząłem też odróżniać wartościową muzykę od „kiczu”. Mimo, że jako nastolatek, byłem wielkim fanem Backstreet Boys i całego niemieckiego eurodance’u popularnego w Polsce w latach 90-tych, to podświadomie czułem, że Michael Jackson i Prince to zupełnie inna galaktyka. 

4. Wiedza z prasy

W tamtym czasie byłem również stałym czytelnikiem takich pism jak Estrada i Studio (prenumeruję do dziś), Muzyk, Instrumenty Klawiszowe. Prasę kupowałem w łomżyńskim sklepie muzycznym Kam-I. Będąc w liceum, każdą wolną chwilę po lekcjach spędzałem właśnie tam, przeglądając i ogrywając po raz tysięczny te same instrumenty. Być na „ty” ze sprzedawcą w sklepie muzycznym – to było coś. 

5. Midi i pierwszy DAW

Największy przełom w mojej „karierze” muzycznej nastąpił w momencie, kiedy rodzice, za niebagatelną sumę 2500,- (pod koniec roku 1999 dla rolników to był majątek) kupili mi pierwszy poważny keyboard – Yamahę PSR 530.

Jak na tamte czasy – instrument bardzo zaawansowany. O  klawiszach typu Korg M1, Trinity, czy analogowe Rolandy nawet nie marzyłem, a nieczęsto też nie miałem świadomości ich istnienia. Broszurki w małomiejskich sklepach muzycznych przedstawiały raczej sprzęt konsumencki i szkolny niż profesjonalny. 

Yamaha PSR 530 – pierwszy keyboard tego producenta posiadający moduł brzmieniowy XG. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia co to i z czym to się je. Czytywałem w tamtym czasie pisemko Yamaha Tim, wydawane bodajże przez Pro Musica – ówczesnego dystrybutora marki Yamaha na Polskę. To właśnie z tego pisma czerpałem wiedzę na temat MIDI, sys exów, komunikatów Control Change i całego dobrodziejstwa tego protokołu. Okazało się wtedy, że mój keyboard można podłączyć do komputera i wykorzystać go jako 16 kanałowy moduł brzmieniowy (XG) i sterować nim z poziomu programu (jeszcze wtedy nikt nie znał pojęcia aplikacja :-)) typu sequencer. 

Do jednego z numerów Yamaha Tim dołączona była płyta cd rom z programem XG Works. To był taki a’la DAW z obsługą midi i doskonałą integracją z możliwościami modułu XG. 

Kiedy udało mi się wszystko jakimś cudem spiąć za pomocą przewodu „to host” i portu joysticka w moim PC, świat muzyczny nabrał dla mnie zupełnie nowych barw. Oto nagle byłem w stanie na szesnastu ścieżkach zagrać i zarejestrować dowolny pomysł muzyczny, dokonać odpowiedniej edycji nutek, zmienić tempo, tonację, barwy. 

Mało tego, XG to był właściwie taki syntezator w którym oscylatorem była jedna z tysięcy próbek PCM, a edytować można było takie parametry jak: lfo amplitudy, lfo wysokości dźwięku, filtr dolno i górno przepustowy, obiednia głośności i obwiednia flitra. Słowem – na każdym z 16 kanałów miałem do dyspozycji taki mini syntezator z dość nieźle brzmiącym trzy szynowym procesorem dsp. Pewnego dnia wpadłem na pomysł, aby zacząć tworzyć wersje instrumentalne do znanych utworów, którymi później, zupełnie za darmo, obdarowywałem lokalne zespoły weselne. I tak oto po raz pierwszy w życiu poczułem się producentem i twórcą muzycznym… CDN

Zapisz się na newsletter

.